Co roku ten temat powraca jak bumerang – niestety. Bezpieczne pływanie, zasady zachowania nad wodą, realna ocena sytuacji; po tylu kampaniach związanych z utonięciami, powinniśmy mieć te rzeczy w małym palcu. Ale czy na pewno? Wyobraźcie sobie taki scenariusz…
Żar się z nieba leje. W cieniu temperatura powietrza dochodzi do 30 stopni. Jest kolejny weekend lipca. Jezioro, mała plaża, molo i oczywiście barek z alkoholem. Miejsce, jakich w Polsce wiele. Klient ten sam co zwykle, rodziny z dziećmi, grupki nastolatków, albo (to nowość w tym krajobrazie) poprzebierane w dziwne stroje (pianki) osobniki chcące zrealizować kolejny trening. Lato, jak co roku, dopisuje.
Błoga, leniwa atmosfera udziela się wszystkim. Myślę, że każdy czuje i wie, o co mi chodzi. Nic, tylko wypić coś zimnego i dać nura do wody… może nawet wskoczyć z mola? Fakt, kiepsko z tym pływaniem u nas (co trzeci Polak nie radzi sobie w wodzie! Sondaż IIBR dla Newsweek), ale walnie się jeszcze jedno piwko na odwagę i jakoś to pójdzie… Przynajmniej nie będzie wstydu przed dziewczynami.
Słoneczne lato potrafi mocno namieszać nam w głowie. Usypia naszą czujność i pozwala rozwinąć się pomysłom, których realizacja ma tragiczne konsekwencje. Słoneczne lato ma swoją drugą mroczną stronę – 456 utonięć w 2019 roku (49 kobiet, wygląda na to, że Panie są bardziej odporne na „warunki atmosferyczne”…). Jak będzie w tym roku? Na chwilę obecną Policja podaje 60 przypadków śmierci w wyniku utonięcia!
Może to nic nie da, może powtórzę to, co wszyscy wiemy i co wielokrotnie słyszeliśmy. Może nawet pomyślicie, że się mądrzę i przynudzam, ale i tak to napiszę. Bezpieczne pływanie zaczyna się od zdrowego rozsądku.
Oto kilka podstawowych zasad, których bezwzględnie należy przestrzegać nad wodą. Dla plażowiczów i zawodników – dla każdego, kto nie chce dołożyć swojej cegiełki do coraz straszniejszej i bardzo smutnej statystyki „Słonecznego Lata”.
Bezpieczne pływanie – zasady ogólne
W punktach, żeby było czytelnie i ZROZUMIALE dla każdego. Po pierwsze, NAWET NA PŁYTKIEJ WODZIE MOŻNA SIĘ UTOPIĆ (to, że zanim wejdziemy do wody, warto jest nauczyć się pływać, zostawiam do oceny własnej):
„PIŁEŚ, NIE PŁYŃ” – od samego początku znajdujemy się w stanie zagrożenia, bo alkohol i inne używki są często przyczyną ryzykownych zachowań.
UWAŻAJ NA SZOK TERMICZNY (szczególnie nad Bałtykiem) – leżymy rozgrzani, zimne napoje dają chwilowe wrażenie ochłodzenia, ale nasze ciało nie jest przygotowane na nagłą zmianę temperatury. Wejdź do wody pomału i partiami przyzwyczajaj ciało do wody!
BRAWURA TO NAJGORSZY DORADCA (przecenianie swoich możliwości) – tak samo jak na drodze: „mnie się uda”, „jakoś to będzie”, „ja nie dam rady?”, najbardziej zgubne podejście jakie można mieć do wody, niestety często idzie w parze z punktem nr 1. NIE JESTEŚMY „NIE DO ZAJEBANIA®”!
SKOK NA (NIEZBYT) GŁĘBOKĄ WODĘ – każdy lubi sobie wskoczyć do wody (na główkę, bombę, albo z saltem), ale zawsze wcześniej trzeba sprawdzić, co siedzi pod jej powierzchnią. #płytkawyobraźniatokalectwo
Treningi open water – zasady bezpieczeństwa
Oczywiście, wymienione wyżej zasady ogólne obowiązują (Osobiście nie wyobrażam sobie, żeby ktoś przyszedł „pod wpływem” na trening)! Zawsze lepiej jest zapisać się na zajęcia zorganizowane pod okiem trenera, który zabezpieczy trening (boje nawrotowe, bojki asekuracyjne, pianka do pożyczenia, ponton, umiejętności własne). Jeśli jednak wybierzemy się nad wodę sami, albo w małej grupce znajomych to pamiętajmy o następujących rzeczach:
PIANKA – oczywiście, chroni przed wychłodzeniem i jest naszą „kolejną dodatnią pływalnością”, ale pamiętajcie, że jeżeli woda jest zbyć ciepła i temperatura powietrza wynosi ponad 30 stopni, to można doprowadzić do „przegrzania” swojego ciała, w wyniku czego możemy narazić się nawet na utratę przytomności lub zapaść krążeniową.
PRZYGOTOWANIE – zanim podejmiesz się treningu np. z kolegami którzy ćwiczą już regularnie od kliku miesięcy, musisz się do niego przygotować. Nigdy nie powinniśmy „wstawać z za biurka” i od razu rzucać się na długotrwałe, wymagające wysiłki fizyczne. „Potrenuj do treningu”!
ROZGRZEWKA – „zawsze i wszędzie rozgrzewka pływacka będzie” 😉 Bezpieczne pływanie wymaga odpowiedniego przygotowania – tak, jak prawie każda aktywność fizyczna.
REALNA OCENA – warto jest wcześniej sprawdzić prognozę pogody, temperaturę wody i powietrza, komunikaty o stanie czystości wody, realnie ocenić swoją dyspozycję danego dnia.
ASEKURACJA – im więcej jej będziesz miał, tym ryzyko powstania sytuacji niebezpiecznej będzie mniejsze:
- BOJA – obowiązkowo, kiedy idziemy pływać sami, albo w małej grupie. Podczas treningów zorganizowanych również wskazana – nie tylko pomoże podczas odpoczynku, ale sucho przechowa nasze rzeczy
- PARTNER – dobrze jest pływać minimum w 2 osoby, jak w nurkowaniu – zawsze w dwójkach, jest z kim pogadać, od kogo pożyczyć okularki, albo w razie skurczu poprosić o pomoc 🙂
INFORMACJA – szczególnie, kiedy idziemy sami do wody, trzeba poinformować kogoś zaufanego, gdzie i o której wchodzimy oraz kiedy zamierzamy skończyć pływać. Powiedz tej osobie, że zadzwonisz po treningu – jeśli nie odezwiesz się o umówionej godzinie, może być to znak, że coś się stało.
Mam nadzieję, że wymienione zasady znacie i stosujecie od dawna. Jeśli wydają się Wam oczywiste i nie wyobrażacie sobie postąpić inaczej, to znak, że nad wodą kierujecie się rozsądkiem – gratulacje! Jeśli natomiast macie na sumieniu któryś z wymienionych „grzeszków”, gorąco zachęcam, żeby się nad tym zastanowić – czasem jedno bezmyślne zachowanie kończy się tragicznie. Pamiętajcie, woda nie wybacza.
Jestem głęboko rozczarowany tym artykułem. Nie wiem naprawdę, czy pisał go sportowiec i praktyk – czy raczej amator, który pływanie w rzekach i jeziorach, oglądał tylko w telewizji? Szanowny Autorze! To się rozumie samo przez się, że po kielichu nie pływamy. Na szok termiczny trzeba uważać, wiadomo. To jest oczywiste. Nie wskakiwać do zimnej wody, będąc rozgrzanym. Jeśli Autor publikuje artykuł na profesjonalnej stronie, takiej jak palestra pływania, to niech Pan czy Pani przedstawi się z imienia i nazwiska, przede wszystkim. Człowiek pływający wpław w rzekach i jeziorach, nie wiadomo dlaczego ostatnio nazwanych „wodami otwartymi”, człowiek taki, musi mierzyć się z zupełnie ale to zupełnie, innymi problemami. Na przykład takimi, że gdy się pływa w rzece Wiśle, to do ucha nalewa nam się woda. I ta woda podobno może, wywoływać groźną infekcję bakteryjną ucha. Jeśli rzeczywiście w rzece Wiśle są te cholerne bakterie gronkowca złocistego, to niech lepiej Autor napisze, co robić? Czy używanie zatyczek do uszu, chroni przed bakteriozą? Czy nie chroni? Gdzie tu jest prawda? Kto ma rację? Producent zatyczek czy lekarz laryngolog?
Inny problem z którym się stykałem pływając w Wiśle to bycie przypartym przez ogromną masę wody do pnia drzewnego. Czy Autor zna taką sytuację ze swojej praktyki?
Bycie przypartym do niewidocznego pnia, leżącego płytko, pod lustrem wody. Z takimi właśnie problemami musimy walczyć w wodach otwartych.
Po co Autor pisze banały, żeby nie kąpać się po wódce?
W Wiśle, zdarza się gwałtowne zapadnięcie się po same uda, w muliste dno. Można się nieźle wystraszyć i już sama panika jest niebezpieczna. A jeśli pływamy wpław w Zalewie Zegrzyńskim pod Warszawą to największym problemem jest chamstwo. Pędzące prosto na nas drogie motorówki. Problemem jest nadepnięcie bosą stopą na zbitą butelkę po piwie. Dlatego zawsze powinno się pływać w butach. Problemem przy pływaniu wodach otwartych jest czasem nawet zaplątanie się w porzuconą żyłkę z haczykiem. Jakiś facio przy brzegu który wypił parę piw i żyłka mu się zerwała, wkurzył się i poszedł do domu. A żyłkę z haczykiem porzucił. Zdarzyło mi się zaplątać w taką żyłkę. Dlatego zawsze w wodach otwartym pływa się z nożem nurkowym. To nie jest głupie, tak trzeba robić. Niech Szanowny Autor lepiej napisze o realnych rozwiązaniach tych problemów zamiast pisać dyrdymały że każdy z nas jest do zajebania. Tyle to sami wiemy. To są dyrdymały. Oczywiste oczywistości.
Z wyrazami uszanowania, Johnny the Frogg
Cześć, dziękujemy za merytoryczny komentarz. Autor – Andrzej Dziedzic – jest byłym pływakiem i trenerem pływania, natomiast artykuł pisał z myślą o osobach ZUPEŁNIE początkujących, którzy może pierwszy raz idą sami popływać (nie „pomoczyć się”) w otwartym akwenie. Być może w tekście powinno być to zaznaczone, ale w naszym odczuciu jest to oczywiste, że są to absolutnie podstawowe rzeczy. Na pewno nie skierowane do doświadczonych pływaków na wodach otwartych, stąd w pełni rozumiemy rozczarowanie, jeśli szukał Pan porad, które odpowiadałyby potrzebom osób pływających regularnie.
Latem organizowaliśmy sporo treningów na jeziorach i niestety wszystkie te oczywistości – jak nie pływanie „po kielichu”, czy wchodzenie rozgrzanym do zimnej wody wciąż jest częste – właśnie dlatego zawarliśmy te punkty. Co więcej, autor tekstu sam powstrzymał dwóch kompletnie pijanych mężczyzn na kajakach przed spłynięciem pionowo w dół po 2m tamie na rzece – ułańska fantazja naszego narodu nie opuszcza, co w każdym roku widoczne jest w zatrważających statystykach utonięć. To właśnie najbardziej podstawowe błędy często są tragiczne w skutkach.
Dziękujemy za zwrócenie uwagi na mniej oczywiste zagrożenia, z którymi mogą zetknąć się pływacy. Żyłki wędkarzy oraz motorówki należą do jednych z najgroźniejszych, o czym również przekonaliśmy się, pływając latem. Teraz widzimy, że koniecznie trzeba rozszerzyć wpis, bo część pierwsza jest zbyt powierzchowna. Widząc jednak to, czego doświadczyliśmy podczas treningów, będziemy się upierać, że o podstawowych rzeczach też raz na jakiś czas trzeba powtarzać.
Dziękujemy za merytoryczny wkład i pozdrawiamy.
Szanowny Adminie!
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Potrzebne jest z mojej strony małe wyjaśnienie. Wiedziałem, że jeśli w komentarzu pod artykułem znajdą się same wyrazy uznania, pochwały i zachwyty, to nic nie osiągnę. Bo wtedy Autor poczuje się dobrze, będzie mu przyjemnie – i na tym staniemy. A ja chciałem wywołać refleksję, dyskusję i poszukiwanie rozwiązań. Liczyłem na to, że uda mi się nawiązać twórczy, pozytywny dialog z zawodowymi sportowcami. Moim celem jest znalezienie rozwiązań podczas pływania w wodach otwartych. I to się udaje! Cieszę się że Pan Andrzej Dziedzic nie obraził się na mnie – a komentarz został jednak zamieszczony. Największe wrażenie, robi na mnie to powstrzymanie dwóch kompletnie pijanych facetów na kajakach, przed spłynięciem pionowo w dół, po dwumetrowej tamie na rzece. Takie akcje, jak powstrzymanie pijanych kolesi, którzy za chwilę mogą zginąć, są bardzo trudne. Nawet umundurowani policjanci, często mają problemy z opanowaniem takich osób. A co dopiero my, osoby ubrane po cywilnemu. Także bardzo gratuluję, że to się udało zrobić. Tamci dwaj kajakarze chyba nawet nie mają świadomości, komu zawdzięczają życie.
Szanowny Panie,
również uważamy, że pochwały (choć każdy lubi je słyszeć/czytać) nie wnoszą zbyt wiele, a rozwojowi służy właśnie konstruktywna krytyka. Pański komentarz zmusił nas do przemyślenia wpisu i doszliśmy do wniosku, że był on napisany zbyt pobieżnie i nie zawarliśmy kilku ważnych kwestii.
O obrażaniu się nie ma mowy, jeśli krytyka coś wnosi – komentarze nie pojawiają się od razu, bo musimy je ręcznie zatwierdzać (w przeciwnym razie pojawia się reklamowy spam).
Jeśli chodzi o powstrzymanie kajakarzy, jesteśmy prawie pewni, że ze względu na swój stan mogą oni z całego zajścia niewiele pamiętać… natomiast powstrzymała ich wiązanka niecenzuralnych słów, skierowana w ich stronę przez autora tekstu – czyli jedyna komunikacja, która mogła do nich w tamtym momencie trafić. Wycofali się, ale organizator spływu powiedział nam później, że na tamtej tamie w ostatnich latach zginęły 4 osoby, właśnie spływając w dół (mimo jasnego komunikatu, że kajak trzeba przenieść dookoła). Dlatego, choć głupio o tym pisać, zawarliśmy w tekście tak podstawowy punkt.
Jeśli chodzi o inne istotne kwestie, które Pan poruszył – możliwe zakażenia ucha (ale nie tylko) to ważny temat, w którym widzimy potencjał na osobny wpis, tym bardziej, że w klubie mamy świetnego lekarza laryngologa – mamy nadzieję, że podzieli się z nami wiedzą.
Czystość akwenów w okolicy Warszawy pozostawia wiele do życzenia, a jedynym, w którym pływało nam się naprawdę komfortowo było otwockie Jezioro Rokola. Stosunkowo mało znane miejsce (w porównaniu chociażby do Zegrza) i zakaz ruchu motorowodnego sprawiają, że w naszym odczuciu jest to miejsce dobre dla osób zaczynających przygodę z „wodami otwartymi”.
Mieliśmy okazję prowadzić treningi „open water” dopiero dwa sezony, co w żaden sposób nie czyni z nas ekspertów (na co dzień związani jesteśmy z basenem), ale w pierwotnym tekście zabrakło kilku istotnych spostrzeżeń.
Kwestia haczyków wędkarskich jest jedną z nich – nie wpadlibyśmy na pomysł z nożem nurkowym, a wydaje się to rozsądnym rozwiązaniem. Kilka razy nas też zaskoczyły linki (zwłaszcza na dzikich jeziorach, na których pływaliśmy w tym roku na Mazurach) i do tej pory jedynym skutecznym rozwiązaniem, na jakie wpadliśmy, było unikanie płynięcia przy brzegu. Niestety, przez pływackie okularki taka linka może nie zostać zauważona.
Mniej trafia do nas pomysł pływania w butach, bo dla pływaka wiąże się to z niemożnością zachowania prawidłowej pracy nóg/czucia wody. Praktykowaliśmy jednak pływanie w płetwach i naszym zdaniem jest to dobra opcja, bo po pierwsze zabezpiecza stopy przed ostrymi przedmiotami (wspomniane przez Pana butelki), a po drugie pozwala czuć się pewniej w wodzie – szczególnie osobom mniej zaawansowanym, które dotychczas pływały jedynie w „wydzielonym” obrębie pływalni i mogą czuć się mniej komfortowo na otwartej przestrzeni.
Internet, jest miejscem gdzie ludzie wypisują różne głupoty i bzdury na temat pływania w wodach otwartych. Często też robią to niedouczeni dziennikarze. Powinno więc istnieć miejsce, będące przeciwieństwem tego śmietnika – Baza Wiedzy. Baza rzetelnej, profesjonalnej wiedzy.
Pomyślałem że dział „Baza Wiedzy” Palestry będzie idealnym miejscem. Tylko brakuje tam artykułów o działaniu w polskich realiach, w wodach otwartych. A realia te bywają takie, jak już mówiliśmy. Rozbite butelki po piwie, leżące na dnie jeziora, porzucone w trzcinach żyłki wędkarskie z haczykami, w które pływak się może zaplątać, ciągłe wymuszanie pierwszeństwa i lekceważenie przepisów, kto komu powinien ustąpić na wodzie, łabędzie, które stadami podpływają do osób, wypoczywających nad wodą i nie można się od tego towarzystwa opędzić. Łabędzie nauczyły się, że dostają jedzenie i tyle, i nikt im teraz nie wytłumaczy. Infekcje bakteryjne ucha, i nie tylko ucha, które można złapać, trenując w wodach otwartych. Jak chcemy trenować w wodach otwartych, to musimy w końcu znaleźć rozwiązanie tych problemów.
Pomyślałem, że Baza Wiedzy „Palestry” byłaby idealnym miejscem żeby dać ludziom takie sprawdzone, profesjonalne rady. Bo to ma być Baza Wiedzy, a nie baza bzdur.
A dlaczego mieliby Państwo to zrobić?
Ano dlatego, że to będzie świetna reklama szkoły pływackiej. Proszę zauważyć, że nie ma takiego miejsca w Internecie. Nie robi tego WOPR, nie robią tego żadne rządowe strony, bo ludzie tam pracujący, nie mają o tym pojęcia. Nie robi tego Straż Pożarna, choć strażacy to profesjonalna służba.
I nie robią tego – to najważniejsze – żadne inne szkoły pływackie.
Jeśli „Palestra Pływania” jako pierwsza zacznie, będzie to świetna reklama, na tle innych firm.
To prawda, internet roi się od niesprawdzonych informacji. Ma Pan rację, że jako klub pływacki powinniśmy zamieszczać rzetelne artykułu – przyznajemy, że naszą „Bazę Wiedzy” w ostatnich miesiącach zaniedbaliśmy. Może rzeczywiście dobrze byłoby ją rozwinąć w kierunku bardziej specjalistycznych artykułów – zastanawialiśmy się, czy na tego typu wiedzę jest zapotrzebowanie, ale uświadomił nam Pan, że jest to nisza. Jesteśmy zmotywowani do pracy nad rozszerzeniem Bazy Wiedzy. Obiecujemy napisać pogłębiony artykuł dla bardziej doświadczonych pływaków – jeśli wyrazi Pan zgodę, chętnie skontaktujemy się mailowo w celu konsultacji, żeby nie pominąć żadnych zagrożeń, bo sami nie ze wszystkimi mieliśmy styczność.
Pozdrawiamy serdecznie,
Ekipa Palestry
Możemy nadal rozmawiać na tym forum pod artykułem, lub możemy kontynuować na drodze e-mailowej. Każdy sposób, który służy znajdowaniu rozwiązań jest dobry. Oczywiście że zgadzam się. Cieszę się, że mogę podzielić się swoimi doświadczeniami. Chyba nikt w Polsce nie ma pełnej, wyczerpującej wiedzy, o pływaniu w wodach otwartych. Nawet arcymistrz, Leszek Naziemiec, który wpław przepłynął całą rzekę Wisłę, może o czymś nie wiedzieć. Byłoby świetnie zebrać te wszystkie doświadczenia.
Pozdrawiam serdecznie i pozostaję w kontakcie mailowym,
Johnny the Frog
Dziękuję za cenny artykuł oraz rozmowę merytoryczną. Dzisiaj po raz pierwszy pływałam na jeziorze Rokola i zaskoczył mnie problem z oddychaniem przy pierwszych 200 metrach pływania. Nie mogłam spokojnie oddychać, gdzie do tej pory ten dystans nie robił mi żadnego problemu. Dopiero przy drugim podejściu, przepłynęłam dystans, który planowałam, te 750 m. Proszę o radę co zrobić z tym szokiem dla organizmu podczas zawodów, gdzie nie ma czasu na powolne przyzwyczajanie organizmu, a jest skok do wody i natychmiastowe płyniecie?
Dużo cennych tutaj informacji, szkoda że zabrakło też treści od strony prawnej. Wiadomo, że płynąc np. kajakiem czy pontonem musi mieć przy sobie kapok, a co jeżeli właśnie sami płyniemy? Musimy mieć tą bojkę asekuracyjnie, czy nie? -jeśli pływamy poza kąpieliskami wyznaczonymi. Co na to przepisy? Dużo też ludzi przy brzegach pływa na materacach, czy innych dmuhańcach, zapewne jest to wbrew przepisom?
Szanowni państwo wszedłem na te stronę aby uzyskać trochę informacji na temat pływania na wodach otwartych dokładnie chodzi mi o jeziora. Widzę że temat bardzo szeroki człowiek sobie nie zdaje sprawy jak bardzo. Ale przejdę do sedna mojego problemu jestem osobą posiadająca ,,żółty czepek ” od 84 r. Przepisy w naszym kraju zmieniają się szybciej niż,,kartki w kalendarzu” I człowiek nie na dąża z wyłapywaniem tych wszystkich nowinek. Co innego się słyszy w eterze co innego mówia ratownicy ,policjanci wodni, a co innego w internecie można się dowiedzieć i na tej podstawie wiedzy trudno jest dyskutowac czy to z ratownikiem nad wodą czy policjantem który niby temat zna od paragrafu konkretnego. Dowiedziałem się wczoraj od policjanta który mnie dopadl na środku jeziora w trakcie płyniecie oczywiście w ,,czepku” że takiej karty pływackiej już nie ma od (20 lat) i nie mogę wypływać tak daleko j. Solińskie i następnym razem jak mnie zauwarzy to wlepi mi mandat . Ratownik w podobnym tonie się wypowiadał lecz zasugerował mi że bym pływał w określonej odległości jego widoczności ponieważ nie posiadam bojki asekuracyjnej uznałem to za wystarczający z jego strony argument i tak też się zastosowałem. Lecz po jakimś czasie porzyczylem od sąsiada takowa bojke i wypłynąłem jak się to mówi na szeroką wodę I tam się dowiedziałem od policjanta że bojka to nie jest wystarczająca asekuracja, że bojka służy tylko do łatwiejszego odnalezienia topielca. Więc moje pytanie jest takie? Czy takie karty pływackie są honorowane i jakie są uprawnienia posiadacza takowej ,,specjalnej karty plywackiej”. Na głównej stronie WOPR-u doczytałem że papierowe karty można wymieniać na plastikowe ? więc już nic nie rozumie? ratownicy swoje, policja swoje mówi a WOPR swoje i bądź tu człowieku mądry. Jak byście swoją wypowiedź udokumentowali paragrafami byłbym bardzo rad . Ponieważ wtedy z policjantem można podyskutować.. A przy okazji jak te przepisy się odnosza do pływania w morzu Bałtyckim bo tam ratownicy nie uznają żadnych uprawnień.
Z uszanowanie Aleksander Wojciechowski
Jeśli ktoś tu jeszcze zagląda – bardzo proszę o udzielenie odpowiedzi Panu Aleksandrowi. Mam ten sam problem a sezon tuż tuż.
Pozdrawiam
Cześć, rzeczywiście, nie zaglądaliśmy dłuższy czas do sekcji komentarzy – obiecujemy w najbliższych tygodniach napisać tekst o open water od nowa, uwzględniając wszystkie pytania.
Dzień dobry,
potrzebuję kilka treningów pływackich na Zalewie Zegrzyńskim. W Internecie nic nie mogę znaleźć. Czy zna ktoś może jakiś sensowny namiar na jakieś zorganizowane treningi + ewentualnie wypożyczalnia pianki. Dziękuję pozdrawiam